WOTA W NAJGŁĘBSZYM KANIONIE NA ZIEMI
Już tylko kilka dni dzieli nas od radosnej i historycznej chwili jak będzie beatyfikacja naszego największego w historii Polaka, a zarazem największego w historii świata podróżnika - pielgrzyma Jana Pawła Wielkiego.
Na tę uroczystość wybieram się do Watykanu, aby w ten sposób zamknąć kartę mojej histori kontaktów osobistych i duchowych z „moim” polskim papieżem. A dlaczego „moim” –proszę przeczytajcie tę historię w której zakończeniu może uczestniczyć każdy z Was. A to zakończenie będzie miało miejsce przy jedynym na świecie miejscu geograficznym noszącym imię Jana Pawła II.
Zdjęcie od matki
Gdy w 4 czerwca 1979 roku opuszczałem mój rodziny dom w Siewierzu, aby wyjechac na wyprawę kajakową do Ameryki, moja mama podarowała mi zdjęcie papieża z jakiejś gazety na którym pisało „Papież z Polski”. Roniąc łzy, powiedziała wtedy słowa, które nie tylko zapamiętałem na zawsze ale również, które spełniły się w całości:
- Kochany synu, weź ze sobą to zdjęcie polskiego papieża, a będzie ciebie i kolegów ochraniać przed złem.-
Dwa dni pózniej, kiedy my wylatywaliśmy z Krakowa, przylatywał do niego z pierwszą wizytą Jan Paweł II. I to był pierwszy raz, kiedy się minęlismy. Pózniej było takich mijanek wiele w całej naszej podróży po Ameryce.
13 Maja 1981 rok
Pamiętm też bardzo dobrze i te słowa, które usłyszałem w małej wiosce Chivay, a które popłynęły z radia:
Dzisiaj w godzinach rannych dokonano zamachu na życie Papieża Jana Pawła II. Jest on ciężko ranny i walczy o życie w jednym z rzymskich szpitali....
Wiadomość ta niczym igła przeszyła moje ciało i rozsadzała mi mózg. To niemożliwe! Chyba się przesłyszeliśmy. Nogi odmawiały mi posłuszeństwa, a głos zamierał w gardle. Ten świat oszalał! Któż mógł tego dokonać? Dlaczego? Nagle wszystko straciło sens... Nie byliśmy w stanie kontynuować naszych dalszych przygotowań do zdobycia kanionu.
Udało się nam nawet złapać radio Warszawa. Do Polaków przemawiał biskup Dąbrowski, sekretarz Episkopatu Polski. Wzywał wszystkich rodaków żyjących w kraju i za granicą do modlitwy o zdrowie za dwóch największych synów polskiego narodu: ciężko chorego Stefana Kardynała Wyszyńskiego, prymasa Polski i rannego Jana Pawła II. W nim cała nadzieja dla Polski, w nim ostoja odnowy, która od sierpnia poprzedniego roku napełniła solidarnością serca wszystkich Polaków. W Krakowie bił wtedy królewski dzwon Zygmunta, a za nim wszystkie inne dzwony w całym kraju. A przecież „Zygmunt” bije tylko w chwilach wielkiej radości lub wielkiej grozy narodowej. Tak bił 16 października 1978 r., gdy polskiego kardynała wybrano na papieża. Wtedy w Krakowie słyszałem i czułem jego...