Pierwszy artykuł Michała Majcherczyka w Nowym Dzienniku

Classic Travel - News - Pierwszy artykuł Michała Majcherczyka w Nowym Dzienniku
27 grudnia 2012
Artykuł jest o Wyprawie 2012 do źródła Amazonki przez Kanion Colca

Artykuł w Nowym Dzienniku 

Druga część 

Przed kilkoma tygodniami wróciłem z Peru, kraju bogatego w historię, tradycję i kulturę. Większość peruwiańskich terenów zachowała swoją tożsamość kulturową, tak różną od nowoczesnej, zachodniej cywilizacji. Nasza załoga była mała, jednak każdy był spragniony podróży w głąb obcej cywilizacji, zwłaszcza z takim przewodnikiem jak nasz – doświadczonym entuzjastą Peru.

Naszym celem była podróż przez najgłębszy kanion świata – Kanion Colca – do źródła największej i najdłuższej rzeki świata – Amazonki. Ta przygoda była szczególna z wielu względów, po pierwsze, łączyła w sobie dwa cuda świata, które są trudne do zdobycia przez turystów, po drugie, była prowadzona przez pierwszego odkrywcę Kanionu Colca – Jurka Majcherczyka. Zarówno Kanion Colca, jak i Amazonka są tak umiejscowione, że tworzą odizolowane środowisko, którego odkrywanie jest trudne do opisania. Obydwa tereny były odkryte przez polskich podróżników, co sprawia, że są dla nas jeszcze bardziej szczególne. Podróż ta była dla mnie niezwykła zarówno pod względem duchowym, fizycznym, jak i emocjonalnym. Nie chodzi tylko o to, że była bardzo dobrze zorganizowana, ale że doświadczyłem uczuć zdobywcy, które ogarniały mnie podczas wkraczania na nowe tereny i rozkoszowania się zabierającymi dech w piersiach widokami. Wędrowaliśmy przez tereny, które wcześniej nie były odkryte przez typowych turystów i my wiemy, dlaczego. Wędrowanie na wysokości powyżej 5000 metrów nad poziomem morza jest rzeczywiście trudne! Takie fizyczne przeszkody potrafią wydobyć z człowieka to co najlepsze: wytrwałość, moc i energię, które dają siłę, by iść dalej. Oczywiście można się poddać, powiedzieć, że to koniec, mam dosyć i wrócić na plażę z koktajlami. Ale można również zmusić swoje ciało i umysł, by iść dalej i dojść do celu, rozkoszując się jednocześnie swoim osiągnięciem. Ja wybrałem to drugie. Umysł człowieka jest tak potężny, że może sprawić, iż osiągniemy wszystko, najważniejsza jest jednak wiara, że jesteśmy w stanie to osiągnąć.

PRZEZ GÓRY I PRZEZ HISTORIĘ
Naszą przygodę rozpoczęliśmy w Peru w Arequipie – znanej również jako “Białe Miasto”. Jest to przepiękna miejscowość z licznymi atrakcjami i przepysznym jedzeniem. To szczególnie tu – podczas podążania tętniącymi życiem ulicami – wyczuwa się obecność peruwiańskiego ducha.
Po przygotowaniach do 13-dniowej podróży wyruszyliśmy w kierunku doliny Colca, wzdłuż której rozproszonych jest wiele małych, pierwotnych wiosek. Po dojechaniu do Chivay, największej z kilku wiosek, zobaczyliśmy na jej rynku tablicę upamiętniającą zdobycie Kanionu Colca przez ekspedycję CanoAndes w 1981 roku. Nie pierwszy raz widziałem tę tablicę, jednak za każdym razem, kiedy mam możliwość czytać jej napis, wyzwalają się we mnie niewiarygodne uczucia – myślę bowiem o tym wszystkim, co osiągnął w życiu mój ojciec. Być może wówczas odzywa się we mnie głos podróżnika, który siedzi głęboko we mnie i chce wyjść na powierzchnię. Będę bardzo z siebie dumny, jeśli chociaż w połowie będę taki jak mój ojciec.
Po ostatecznych przygotowaniach wyruszyliśmy do małej wioski Madrigal, gdzie zjedliśmy lunch w domu jednego z tubylców. Lokalni mieszkańcy przyjęli nas serdecznie, poczęstowali świeżą zupą i przekąskami. To było wspaniałe doświadczenie, polegające nie tylko na rozkoszowaniu się przepysznym jedzeniem, ale również spędzonym czasem z miejscową ludnością.

FORTECA SPRZED 3 TYSIĘCY LAT
Kolejnym etapem naszej podróży było dotarcie jeepami po dziurawej i wyboistej drodze do podnóża góry. Tam na szczycie znajdują się ruiny fortecy z czasów Imperium Wari. Wędrówka nie była trudna, jednak intensywna z powodu przystosowywania się naszych organizmów do wysokości 3500 m n.p.m. Każdy rodzaj fizycznej wędrówki na takiej wysokości bez odpowiedniej aklimatyzacji jest niezwykle trudny ze względu na braki tlenu. Mimo wszystko daliśmy radę i zdobyliśmy szczyt. Wszelki trud podczas tej wycieczki został nam wynagrodzony przepięknymi widokami z jednej strony na dolinę Colca, z drugiej do środka Kanionu Colca. Sama forteca była bardzo interesująca, gdyż widok z niej dawał obraz na całą okolicę, sprawiając jednocześnie, że forteca była niewidoczna z dołu, a także trudna do zdobycia.

PRZEZ KANION COLCA

Kolejne sześć dni obejmowały wędrówkę, której celem było dotarcie w dwóch miejscach na dno pięknego i mistycznego Kanionu Colca. Zejście do pierwszego miejsca o nazwie Sangalle zajęło nam tylko pięć godzin. Tam na dnie zobaczyliśmy małą oazę z licznymi sadzawkami z wodą z wulkanów i ogromnymi drzewami palmowymi. Przypominało to raj. Spaliśmy w takich zwyczajnych bungalowach zbudowanych z bambusowych desek, słysząc szum pędzącej w głąb ziemi rzeki Colca. Niestety już o 4 rano następnego dnia Jurek nas obudził, i po wypiciu czegoś gorącego, wyruszyliśmy po ciemku w górę, mając do pokonania ścianę o wysokości 1300 m pokrytą zygzakami kamiennej ścieżki. Dopiero na górze zrozumieliśmy, dlaczego tak wcześnie ruszyliśmy na trasę. Ostre i padające po kątem prostym promienie słońca, które pojawiło się pod koniec naszej wspinaczki, spaliłyby nas na nieosłoniętej ścianie i padlibyśmy bez sił.
Mój ojciec doskonale zna te regiony, ponieważ spędził tutaj sporą część swojego życia. Miał wiele okazji podróżowania wzdłuż rejonów rzeki Colca podczas śmiałych ekspedycji CanoAndes, które miały miejsce w roku 1981. Podczas tamtej już historycznej 33-dniowej wędrówki przez kanion dotarli, jako pierwsi, do dziewiczej Rio Colca. Jak to osiągnęli? Jak przeżyli? Te i wiele innych myśli przechodziły mi przez głowę podczas podróży przez niesamowity Kanion Colca. Nie jestem w stanie odpowiedzieć na te pytania, jednak głęboko w świadomości wiem, że krew podróżnika płynie w moich żyłach.

ZAGUBIONE WIOSKI

Do jednych z najbardziej interesujących aspektów naszej przygody należała podróż do odległych wiosek, do których turyści trafiają bardzo rzadko. Mogliśmy zobaczyć na własne oczy zupełnie odmienny od naszego styl życia i doświadczyć go podczas podróży przez dolinę i znajdujące się w niej malutkie wioski. Za każdym razem mieszkańcy akceptowali nas, szczególnie gdy dowiedzieli się że jesteśmy Polacos. Oni sami mówili językiem hiszpańskim lub Quechua. Podczas jednej nocy rozbiliśmy obóz, gdzie dołączyło do nas kilku tubylców, którzy poczęstowali nas pisco – lokalnym napojem alkoholowym wymieszanym ze świeżą papają. Od razu przypomniały mi się duże fragmenty języka hiszpańskiego wyuczone w szkole. To było niewiarygodne przeżycie móc znaleźć się w takim miejscu pod niebem oświetlonym przepiękną plejadą gwiazd. To jest autentyczne doświadczenie, jakie nabywa się podczas podróżowania. Całymi godzinami wpatrywałem się w niebo, myśląc, jakie mam szczęście, że jestem tutaj – w środku peruwiańskiej krainy, na dnie najgłębszego kanionu na świecie.

W HOŁDZIE POLSKIEMU PAPIEŻOWI
Odwiedziliśmy również małą wioskę Huambo, gdzie przy głównym placu stoi długi parterowy budynek z widocznym z daleka orłem w koronie – to szkoła im. Juan Pablo II. Została tak nazwana przez mojego ojca Jurka Majcherczyka na cześć polskiego papieża, który był duchowym przewodnikiem dla milionów ludzi z całego świata, w tym wyprawy polskich kajakarzy, która przepłynęła Kanion Colca w 1981 roku. Zostaliśmy przywitani przez gromadkę uśmiechniętych oraz podekscytowanych dzieci, machających polskimi i peruwiańskimi flagami, które pokazały nam szkołę, a następnie zatańczyły specjalnie przygotowany taniec. Po tym mogliśmy złożyć donację na szkołę. Jedna była od naszej grupy w wysokości tysiąca dolarów, a drugą przekazaliśmy od Małgosi Drybki z Brooklynu, w wysokości ponad tysiąca dwustu dolarów, jaką zebrała ona wśród przyjaciół i w swojej pracy. Małgosia była uczestniczką wyprawy w 2011 roku.
Dzięki takim donacjom odwiedzających grup polskich turystów szkoła się rozwinęła, jest w pełni wyposażona i dzisiaj ma do dyspozycji ponad 20 komputerów. Dla mnie była to najwspanialsza część podróży, gdzie zobaczyłem pełne radości twarze dzieci oraz rodziców i nauczycieli.

TABLICE PRZY WODOSPADACH
W ubiegłym roku, a dokładnie 28 maja 2011, na 30-lecie odkrycia kanionu oraz nazwania najwyższych na rzece wodospadów imieniem błogosławionego Jana Pawła II przez polskich kajakarzy, odbyła się podniosła uroczystość. W pobliżu wodospadów na ogromnym głazie odsłonięto cztery tablice “Ku chwale Jana Pawła II i Polski”. Warto przypomnieć, iż pierwsza była z Fundacji Jana Pawła II z Watykanu, druga z Fundacji Jana Pawła II z oddziału z New Jersey, następna z parafii św. Stanisława Kostki z Greenpointu w Nowym Jorku, a ostatnia z rodzinnego miasteczka mojego taty – Siewierza. Szeroką relację z tamtej uroczystości opublikował “Nowy Dziennik” z dnia 16 lipca 2011 r.

TABLICA Z KALISZA I OSTROWA…
Idea Jurka Majcherczyka, aby przy wodospadach zawisły kolejne tablice od organizacji, szkół czy instytucji noszących imię polskiego papieża, dotarła do Kalisza i Ostrowa Wielkopolskiego. I tutaj pomysł spodobał się Janowi Cegle z Kalisza, który z kolei zaraził nim Macieja Klósaka, radnego Ostrowa Wielkopolskiego, i jego żonę Honoratę.
To dzięki tej trójce doszło do ufundowania przez społeczność szkół im. Jana Pawła II diecezji kaliskiej tablicy ku czci patrona. Projekt tablicy zaakceptowały władze obu miast, a sama inicjatywa spotkała się z życzliwym przyjęciem biskupa kaliskiego Stanisława Napierały. Wystarczyło zatem wmurować tablicę na dnie Kanionu Colca przy wodospadach noszących imię wielkiego Polaka, które oddalone są od Polski o jakieś… 14 tysięcy kilometrów.
Jurek, gdy tylko otrzymał zatwierdzony projekt tablicy, natychmiast zlecił jej wykonanie w Arequipie, a następnie zorganizował jej transport i w kilka dni później została ona zamontowana przy wodospadach. Nikt jej jeszcze nie widział!

 

PRZEPRAWA NAD WZBURZONĄ RZEKĄ

Gdy już wypoczęliśmy po wczorajszym całodziennym zejściu z Huambo do Canco, czyli przejściu ponad 10 km wąską ścieżką Inków z wysokości 3 tysięcy metrów na trochę powyżej tysiąca, czekała nas teraz przeprawa na drugą stronę rzeki. Na stalowej linie zawieszone było krzesełko zrobione z kilku desek powiązanych linkami i drutem. Pierwszy na drugą stronę przeprawił się mój tata, aby się upewnić, że jeżeli cała konstrukcja wytrzyma jego ciężar, to inni nie mają się czego obawiać. Wytrzymała. Po przejściu kolejnego kilometra po kamienistym brzegu rzeki Colca dotarliśmy do miejsca, które przypominało powierzchnię Księżyca. Na lekko pochylonym zboczu kanionu porozrzucane były ogromne głazy.

KAMIENNY OŁTARZ

Przy jednym z nich przygotowano ołtarz polowy zrobiony z kamieni i drabiny. Obok zawisł ogromny portret Ojca Świętego oraz flagi narodowe Peru i Polski, a także tęczowa flaga Inków. Tuż przed rozpoczęciem mszy świętej Jurek Majcherczyk w kilku zdaniach przypomniał historię tego miejsca. Mszę świętą celebrowali dwaj księża z Cabanaconde, Juan i Carlos. W czasie mszy doszło do odsłonięcia “ostrowsko-kaliskiej” tablicy, którego dokonał Maciej Klósak – wiceprzewodniczący Rady Miejskiej Ostrowa Wielkopolskiego. Herby Kalisza i Ostrowa zawisły w jednym z najbardziej odosobnionych miejsc na ziemi, gdzie człowiek dociera sporadycznie. Zawisły obok tablic z Watykanu, New Jersey, Nowego Jorku i Siewierza, aby sławić imię polskiego papieża i dokonania polskich odkrywców.

TRUDNE POŻEGNANIA

Po opuszczeniu kanionu powróciliśmy do wioski Huambo, w której czekały na nas dzieci ze szkoły Jana Pawła II. Dla Piotrka Chroboka z Brooklynu bardzo trudno było się rozstać ze swoim chrześniakiem – 8-letnim Pedro J. Quispe Oxa – którego nie widział 6 lat, czyli od momentu, gdy został w 2006 roku jego ojcem chrzestnym. Trochę łatwiej było mojemu tacie, który swojego chrześniaka – 7-letniego Yurka J. Gama Cacersa – widzi co najmniej raz w roku. Rok wcześniej swojego chrześniaka odwiedziła Maryla Dedza z Brooklynu. Kiedy się rozstawaliśmy, wszystkie dzieci zadawały jedno pytanie: kiedy znowu zobaczymy naszych rodziców chrzestnych?

DO ŹRÓDEŁ NAJWIĘKSZEJ RZEKI

Do wioski Chivay dotarliśmy następnego dnia i po chwili odpoczynku w gorących źródłach La Caldera, do których dojechaliśmy Aleją Polonia, rozpoczęliśmy naszą podróż w kierunku źródła Amazonki. A znajduje się ono gdzieś wysoko w Andach. Po kilku godzinach jazdy samochodami o napędzie 4x4 dotarliśmy do miejsca noszącego nazwę Run Run, a następnie zatrzymaliśmy się przy górskim strumieniu. Byliśmy na wysokości 4800 metrów i stąd rozpoczęliśmy pieszą wędrówkę do jakże tajemniczych, niedostępnych, a zarazem kontrowersyjnych źródeł Rio Amazonas.

PODNIEBNE ŚCIEŻKI INKÓW

Przez cztery kolejne dni maszerowaliśmy po antycznych ścieżkach Inków, pokonując dziennie od 6 do 12 km, przecinając kontynentalny podział wód pomiędzy Atlantykiem a Pacyfikiem, czyli dorzeczem rzeki Colca i Amazonki. Tędy biegła główna ścieżka z Cuzco do zachodniej części imperium Inków zwanej Contisuyo, do którego należała też i żyzna dolina Rio Colca. Za czasów największej potęgi Inków, czyli króla Pachacutca – połowa XV wieku – ścieżki miały długość ponad 40 tysięcy kilometrów i pokrywały terytorium całego imperium, które miało wówczas ponad 2 miliony km2. Qosqo – czyli obecne Cuzco – było stolicą całego imperium, które nazywało się Tahuantinsuyu, co oznacza – cztery strony świata. A tego wszystkiego dowiedziałem się od mojego taty, który wieczorami przy kolacji opowiadał nam o całej historii Peru.

NIEGOŚCINNA ZIEMIA

Przez trzy kolejne noce spaliśmy w namiotach na wysokości 5000 metrów. Na takiej wysokości temperatura jest bardzo niska, zwłaszcza nad ranem, i wynosiła minus 4 st. C w namiocie, a na zewnątrz minus 16 st. C. Przy tak niskiej temperaturze konieczne jest posiadanie odpowiedniego ekwipunku, włączając w to grube namioty i ciepłe śpiwory. Czasami i to nie wystarcza, wtedy wkłada się na siebie wszystko, co jest w plecaku. Temperatura w czasie dnia, gdy tylko świeciło słońce, dochodziła aż do 12 st. C, co na wędrówkę jest temperaturą wręcz wymarzoną. Krajobrazy na takich wysokościach były niesamowite. Odosobnienie tego miejsca oraz brak połączenia z cywilizacją wywoływały w nas niezwykłe pokłady energii. Czyżby mój organizm, wyzwolony od działania różnych fal i odżywiany prostą, ale czystą żywnością, tak reagował? Ciągle jedliśmy peruwiański grysik zwany quinoa i piliśmy herbatę z zioła munya munya.

U ŹRÓDEŁ KRÓLOWEJ RZEK

Zdumiewającym przeżyciem było dla mnie móc zobaczyć miejsce, gdzie rozpoczyna się najdłuższa rzeka świata, jak małe strumienie przeobrażają się w ogromne pokłady wody. Doszliśmy do dwóch miejsc, z których zaczyna się Amazonka. Pierwsze znajduje się w pionowej skalnej ścianie tuż u podnóża szczytu Mt. Mismi i strumień ów nazywa się Carhuasanta. Pod tą ścianą znajduje się kilkanaście źródeł, które już po kilkudziesięciu metrach łączą się w jeden strumień, który po niecałych  dwóch kilometrach łączy się ze strumieniem Apaczeta, dając początek strumieniowi Lloqueta, do którego wypływają kolejne strumienie dając początek Rio Hornillos. Dopiero po następnych 15 km Rio Hornillos łączy się z Rio Santiago dając początek Rio Apurimac – wielkiej rzece, która przepływa przez całe górzyste rejony Peru. My jednak idziemy dalej i wyżej do źródła strumienia Apaczeta. Nasza ścieżka powoli, ale systematycznie pnie się coraz wyżej i, o dziwo, jest coraz szersza, a w niektórych miejscach jest nawet wyłożona kamieniami, często gładzonymi i przycinanymi. Idziemy więc po tej głównej ścieżce Inków biegnącej aż do Cuzco.

ZNISZCZONA TABLICA

Po kilku godzinach marszu dochodzimy do źródła strumienia Apaczeta. Pierwszy idzie Jurek... W pewnej chwili zatrzymuje się, rusza ponownie i znów się zatrzymuje wpatrując się w dwa kamienne stożki. Podchodzimy bliżej. Przed nami dwa zburzone kamienne obeliski. Obok porozrzucane butelki po piwie i wódce pisco. To tak wygląda miejsce, które w 1996 roku zostało dokładnie sprecyzowane przez polskiego odkrywcę Jacka Pałkiewicza jako źródła Amazonki? Co się tutaj stało i dlaczego? Kto zbezcześcił to miejsce? Gdzie jest tablica pamiątkowa, którą zamontowano tutaj we wrześniu 2011 roku? Nie znajdujemy odpowiedzi na te pytania – robimy więc pamiątkowe zdjęcia i mierzymy wysokość – 5170 m n.p.m. Już po przejściu 200 metrów stajemy na grzbiecie przełęczy. Jesteśmy po raz drugi, tym razem pieszo, na kontynentalnym podziale wód. Przed nami wspaniały widok na dolinę Rio Colca, do której zejdziemy, a za nami zostawiamy terytorium źródeł największej rzeki świata – Amazonki.

ŚLADAMI POLSKICH ODKRYĆ

Doznawałem szczególnych uczuć, gdy podążałem ścieżkami polskich odkrywców i dostrzegałem trudności, jakie napotykali podczas swoich niezwykłych wyczynów. Zastanawiałem się również nad tym, jak niesamowite jest to, że matka natura umieściła takie dwa cuda świata w pobliżu siebie. Nasza turystyczna wyprawa nie tylko dała nam szansę na wyjątkowe życiowe doznania, ale również uświadomiła, iż Kanion Colca idzie w parze ze źródłem Amazonki, a nawet jest potrzebny dla ich zdobycia. Pewien dziennikarz z Kolorado dołączył do nas w drugiej części wyprawy, podążając z nami do źródła wielkiej rzeki. W pewnym momencie zaczął jednak odczuwać symptomy choroby wysokościowej, ponieważ nie był zaaklimatyzowany do takiej wysokości. Członkowie naszej grupy czuli się dobrze, bo przystosowaliśmy się do wysokości podczas eksploracji Kanionu Colca.
Warto podkreślić, że sukces naszej wyprawy otwiera ścieżki dla nowych potencjalnych turystów, których marzeniem jest dotrzeć do najgłębszego kanionu świata oraz do źródła największej rzeki świata. Od następnego sezonu trasa ta zaistnieje na mapie turystycznej Peru pod nazwą: “Ścieżkami Inków przez Kanion Colca do źródeł Amazonki”. Dla Polaków ma to jeszcze jeden wymiar – jest to wyprawa śladami polskich odkrywców w Peru, wśród których głośnymi nazwiskami są Jacek Pałkiewicz – odkrywca źródeł Amazonki i Jerzy Majcherczyk, który wraz z członkami wyprawy Canoandes ‘79 pierwszy w historii przepłynął Kanion Colca.

BYĆ SYNEM PODRÓŻNIKA

Podróże otwierają drzwi na świat, który w inny sposób nie może być odkryty. Byłem szczęściarzem mogąc urodzić się w rodzinie podróżnika i agenta turystycznego. Dało mi to możliwość podróżowania i zwiedzania świata od najmłodszych lat. W czasach mojego dzieciństwa nie doceniałem tego, że podróże uczą – byłem przekonany, iż podróżowanie jest częścią życia, do którego dostęp ma każdy. Dopiero z wiekiem uświadomiłem sobie, jak jestem uprzywilejowany i jak te wszystkie podróże, których byłem uczestnikiem, pozytywnie wpłynęły na mnie i moją osobowość. Podróżowanie ma nieodłączną wartość, której nie można osiągnąć w żaden inny sposób. W czasie podróży zdobywamy cenne informacje nie tylko o świecie, w którym żyjemy, ale przede wszystkim o samym sobie. Podróżowanie jest czymś więcej niż tylko fizycznym przemieszczaniem się z miejsca na miejsce, jest również duchową i emocjonalną wyprawą, która rozwija człowieka. Wszystko zależy od sposobów podróży i ścieżek, którymi podążamy. W moim rozumieniu prawdziwe podróżowanie to pozostawienie za sobą wszelkiego komfortu, zejście z uczęszczanej ścieżki i wkroczenie na tereny odmienne od tych, na których żyjemy. Dotarcie do miejsc, gdzie możemy zetknąć się z inną kulturą, historią i ludźmi, do miejsc, gdzie spotkamy tubylców, a nie innych turystów. Sięgamy wówczas w najgłębsze pokłady naszego umysłu, a także doceniamy świat za piękno, które nam daje. Stawiając przed sobą wyzwania, budujemy własną świadomość oraz tolerancję. To jest właśnie podróż i właśnie taka jest opowieść o naszej ekspedycji
.

 

Artykuł jest debiutem dziennikarskim na łamach naszej gazety Michała Majcherczyka, syna Jerzego Majcherczyka – znanego podróżnika i odkrywcy.

 

05 grudnia 2018

PREZYDENT PERU WYRÓŻNIŁ JERZEGO MAJCHERCZYKA ORDEREM „ZA WYBITNE ZASŁUGI”

W dniu 21 listopada br, podczas uroczystości w Rezydencji Peru w Warszawie, Ambasador Peru w Polsce, Pan Alberto Salas Barahona, nadał Order „Za Wybitne Zasługi” w stopniu Komandora Panu Jerzemu Majcherczykowi, wybitnemu znawcy Peru i odkrywcy, przyznany przez Jego Ekscelencję Prezydenta Republiki, Martina Alberto Vizcarra Cornejo, na mocy Rezolucji Najwyższej nr 148-RE-2018, w uznaniu za jego cenną pracę zawodową i społeczną w Peru oraz zasługi w szerzeniu wiedzy o naturalnym bogactwie Peru.

Czytaj wiecej
13 grudnia 2017

JERZY MAJCHERCZYK REPREZENTOWAŁ PERU NA TARGACH T&T WARSAW

Zakończone w Warszawie targi turystyczne T&T Warsaw, które odbyły się w dniach od 23 do 25 listopada 2017 roku, były pod kilkoma względami bardzo specjalne dla Peru i dla Jerzego Majcherczyka.

Czytaj wiecej
17 kwietnia 2017

Z Classic Travel po całym świecie

O tym, gdzie teraz jeździ się na wakacje i za ile rozmawiamy z Małgorzatą Majcherczyk, właścicielką biura podróży Classic Travel w Wallington, NJ.

Czytaj wiecej
02 kwietnia 2017

Polski Indiana Jones

"Chcieliśmy zostać Kolumbami na górskich rzekach Ameryki"

Czytaj wiecej